W trakcie ferii zimowych zmieniliśmy trochę klimat. Pracę z zaplecza przenieśliśmy w góry do Słowacji. Oprócz pracy nad turniejem dzień spędzaliśmy razem na nartach. Relacjonuje Tymek Miara
Tymoteusz Miara:
Ciągła praca związana z Turniejem jest nie tylko pełna wrażeń, co męcząca. Choć szczerze powiedziawszy całkowicie się tego spodziewałem i nie myślałem o opuszczeniu zaplecza fizycznego na dłuższy czas. A jednak było inaczej.
Nasz team-leader postanowił, że zorganizuje wyjazd narciarski do Słowacji na prawie tydzień. Była to świetna okazja na spędzenie trochę na aktywności fizycznej na świeżym powietrzu. Plan dnia był prosty: Od godziny 9 do 15 zjeżdżamy na stoku, a od 16 do 22 pracujemy na komputerach analizując wcześniej wykonane pomiary lub pracując nad prezentacjami.
Przyjechaliśmy wynajętym samochodem do miłego pensjonatu gdzie byliśmy zakwaterowani w dwóch pokojach (każdy z łazienką), a do naszej dyspozycji była dobrze wyposażona kuchnia. Atmosfera była bardzo dobra. W perspektywie mieliśmy przyjemny czas odpoczynku (ośmiogodzinnego snu) i pracy w ciszy i spokoju. Właściciele pensjonatu załatwili nam zniżki na skipassy, które obejmowały darmowy dzień pobytu w parku wodnym „Aqualandia”.
Stok narciarski Jasna Chopok był 15 minut jazdy samochodem od pensjonatu. Miał wiele różnych tras o różnym nachyleniu i stopniu trudności. Warunki były bardzo dobre. Na niektórych trasach było dostatecznie mało turystów, a powierzchnia była dobrze wygładzona, że mogliśmy się ścigać. Chyba nie zapomnę tego wspaniałego uczucia jazdy po pustym stoku na krechę z prędkością 90 km/h (jak zmierzyliśmy używając GPS).
Po powrocie jechaliśmy do sklepu, żeby kupić jedzenie na obiad. Podzieliliśmy się zadaniami i każdy z nas miał co jakiś czas dyżur kuchenny (przygotowanie śniadania i obiadokolacji, zmywanie naczyń). Prawdę powiedziawszy był to mój pierwszy raz, kiedy przygotowywałem tak duży obiad samodzielnie. Nie spodziewałem się, że na Turnieju Młodych Fizyków będzie można nauczyć się gotować.
Podobnie nie spodziewałem się, że nauczę się jeździć na snowboardzie. Pomyśleliśmy mianowicie, że ciekawym pomysłem byłoby spróbowanie swoich sił na desce. Nikt z nas wcześniej nie miał doświadczenia w tym sporcie. Wypożyczyliśmy snowboardy i wjechaliśmy na górę. Był to dzień pełen wrażeń i bólu. Bolały nas plecy oraz kolana. Mnie udało się już przy pierwszym zjeździe opanować ześlizgiwanie się w poprzek, a już przy drugim zacząłem jechać po krawędzi. Po kilku następnych zjazdach już przechodziłem z lewej krawędzi na prawą, choć często zaliczałem nieprzyjemne wywrotki. Były to zjazdy pełne wrażeń, mimo niskich prędkości (szczytowo 40 km/h). Po całym dniu byłem szczęśliwy, że schodzę już ze stoku bogatszy o nowe doświadczenia. Jednak w dalszym ciągu czuję się narciarzem.
Doskonałą rehabilitacją następnego dnia był pobyt w Aqualandii. Ten luksusowy park wodny jest bardzo rozbudowany i ma wiele atrakcji. Mogliśmy zdecydowanie odpocząć siedząc w ciepłym basenie, jaccuzi lub saunach. Zjeżdżalnie i beczki były też ciekawe, choć kolejki były do nich długie.Pobyt na basenie był bardzo regenerujący, więc następnego dnia byliśmy chętni do powrotu na stok.
Powrót do Warszawy był przyjemny, a po takim odpoczynku (choć nie zapominajmy, że pracowaliśmy tam sześć godzin dziennie) przyjemnie było nam wrócić do pracy na pełen etat (to znaczy, na pełne półtora etatu, gdyż poza szkołą pracowaliśmy 60 godzin tygodniowo w normalnym trybie).